"Kiedy wycięte zostanie ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie zatruta i zginie ostatnia ryba, odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy"... Greenpeace
W ostatnich dniach środowisko wędkarskie Trójmiasta obiegły elektryzujące wieści o kolejnych przetargach ogłoszonych przez RZGW na bagrowanie pomorskich rzek, w tym Wierzycy, Wietcisy i Raduni. W założeniach przetargowych Wierzyca i Wietcisa mają być „wyremontowane” na odcinkach 30 km, natomiast Radunia na 2 km, włącznie z wycinką drzew i krzewów. Z tej ostatniej zaplanowano wybrać 60 cm z warstwy dna i odsypać na brzeg. Należy dodać, że n.p. dla Wietcisy taki „remont” jest równoznaczny z jej zagładą, gdyż całkowita długość tego dopływu wynosi 40 km.
Jednym z argumentów jest przeciwdziałanie skutkom powodzi… Jak sięgnąć pamięcią Wierzyca i Wietcisa nigdy nie wylewały. Radunia wprawdzie zagroziła kościółkowi w Niestępowie podczas wylewu w 2000 roku, ale jest wiele innych, tańszych i skuteczniejszych sposobów aby ten obiekt uchronić przed powtórnym zagrożeniem. Najprościej wysłać bagry i totalnie zdemolować fragment rzeki. A wszystko to za unijne fundusze, które prawdopodobnie przeznaczane są na inne cele… Trudno uwierzyć, że unijni urzędnicy świadomie, „lekką ręką” kierują pokaźne sumy na niszczenie polskich rzek, podczas gdy w swoich krajach znacznie większe pieniądze wydzielają na ochronę przyrody, w tym także rzek, które poddawane są zabiegom rewitalizacji. Stosowane u nas metody „poprawiania przyrody” w krajach zachodnich zostały dawno zaniechane, jako anachroniczne i anty ekologiczne.
Czyżby w RZGW tego nie wiedzieli… w dobie Internetu, ekspansji mediów i powszechnego dostępu do wiedzy. Wydaje się, że pracownicy tej instytucji nie mają o tym zbytniego pojęcia. Ciekawe ilu z nich wie jak wygląda lipień, głowacz białopłetwy, minóg strumieniowy, rzęsorek czy brzanka, której stanowiska, jedyne w tej części kraju, zlokalizowano niedawno w Wierzycy. Z niewiedzą żyje się łatwiej i łatwiej podejmuje decyzje, niestety jakże często błędne. Wielu z nas łudziło się, że po wejściu naszego kraju do UE, także u nas zaczną obowiązywać unijne przepisy i normy dotyczące szeroko rozumianych zagadnień ochrony przyrody. Niestety, zostało po staremu… i wciąż, co jakiś czas, rodzą się kolejne pomysły w rodzaju spiętrzenia wód Parsęty, przegrodzenia Łupawy, czy zbagrowania pomorskich rzek. Wiele rzek i strug już zniszczono przy biernej postawie Urzędu Ochrony Środowiska i Polskiego Związku Wędkarskiego. Wszystkie rzeki, w tym te najcenniejsze z „krainami pstrąga i lipienia” traktowane są przez RZGW instrumentalnie, jako ileś tam kilometrów cieku do remontu. Tej instytucji nie interesuje pulsujące w nich oraz w ich otulinach, różnorodne życie i łańcuch zależności w ekosystemie. Liczy się plan i przerób.
Brutalna i kosztowna ingerencja w to co przyroda mozolnie i misternie budowała przez tysiące lat jest działaniem szkodliwym. RZGW w obecnym kształcie jest firmą „mielącą” unijne pieniądze, które można by przeznaczyć na inne cele, chociażby na programy powstrzymujące szybki odpływ wód do Bałtyku w coraz częstszych okresach suszy i spadku poziomu wód gruntowych. Problemem w naszym kraju nie jest nadmiar wody, lecz jej deficyt. Czyż trzeba tłumaczyć i wyjaśniać, że czym więcej rzeka ma meandrów, nadrzecznych bagienek, terenów zalewowych oraz bardziej urozmaicone łożysko, tym bogatsze jest w niej życie, a woda szybciej się dotlenia i oczyszcza. Tego także nie wiedzą ci, którzy wydają wyroki na nasze rzeki.
A co do tego wszystkiego ma tytułowy „Krok marszowy w terenie podmokłym”…? A no ma. W okresie wczesnego Gierka na jednej z wojskowych uczelni obroniona została praca magisterska pod takim właśnie tytułem. Jej autor zapewne nie przypuszczał, że jego śmieszne, nikomu niepotrzebne wypociny nie zostaną zapomniane. Pod sztandarami takiego myślenia (a raczej jego braku) i mentalności, a także interesów, weszła również do UE marszowym krokiem rzesza dinozaurów - urzędników i działaczy z dawno minionej epoki. I mają się całkiem dobrze w nowej rzeczywistości. Ludzie ci prezesują, dyrektorują, przewodniczą… tworząc struktury kolesi w PZPN, PZW, PZŁ, Lasach Państwowych… a nawet w Związku Działkowiczów oraz Pszczelarzy. Stanowią niereformowalny beton. W ten krąg archaicznych instytucji i organizacji, szkodliwych działań i programów wpisuje się także RZGW. I trzeba im to głośno mówić, przy każdej okazji, bo sami sobie tego nie uświadomią. A w terenie podmokłym, jeśli się nadstawi ucho, wciąż słychać chichot Pana magistra z wojskowej uczelni…
Robert Tracz
|